W dniach 11-13 marca lektor naszej Rady, Zbyszek Ścisłowicz, udał się wraz z małżonką Elżbietą do Hrebennego na granicę polsko-ukraińską jako wolontariusze. Nocowaliśmy na plebani w Tomaszowie Lubelskim.
Zadaniem moim było uzupełnianie oleju opałowego do nagrzewnic - 2 szt. oraz 2 szt. w namiocie rezerwowym (zużycie ok.3 litry na godzinę), rozładowywanie transportów darów, leków, żywności, pakowanie do transportu na Ukrainę, pomoc w poruszaniu się.
Panie wolontariuszki częstowały gorącymi posiłkami matki z dziećmi bo one stanowiły 100 % uchodźców, przytulały dzieciaki, aby mama mogła coś zjeść i napić się gorącego po dwudniowym czekaniu na przejściu granicznym, sortowały odzież, jedzenie i środki czystości.
Namiot Rycerzy Kolumba był jedynym ogrzewanym, dlatego wszyscy uciekinierzy trafiali najpierw do nas. Czynny był całą dobę. Temperatura rankiem wynosiła -9 st. Celsjusza a w niedzielę nawet -12 st.
Trzeba było wręcz "włożyć " do ręki kanapkę czy słodycze, ponieważ niektórzy myśleli że to jest płatne.
Z nami pojechał Rycerz Kolumba Jacek - sanitariusz z Końskich. Mówił, że przez 3 dni najwięcej wydał środków na uspokojenie, czyli hydroxyzyny.
Najmniejszym dzieckiem jakie przyszło nam zaopatrzyć była 7-dniowa dziewczynka. Wielka tragedia niewinnych matek z dziećmi, płacz był wszechobecny. Nam nie wypadało płakać, naszym zadaniem była wszechstronna pomoc.
Odjeżdżając w dalszą podróż wszyscy dostawali coś na drogę a tak naprawdę co tylko chcieli i bez ograniczeń. To wszystko co mieliśmy do zaoferowania jako Rycerze Kolumba oraz ok. 200 m namiotów w kierunku granicy to tylko wyłącznie wolontariat, dar dobrych ludzi.
W sobotę 12 marca pracowałem cały dzień z naszym Delegatem Stanowym - Krzysztofem Zubą. Było co robić. Naprawdę warto było ! Zrobiłbym to z żoną raz jeszcze jak byłaby taka potrzeba.

Wiwat Jezus - Lektor Zbyszek Ścisłowicz